Jak Skrzaty wiosnę budziły.
W marcu, po tygodniu mroźnych dni, Skrzaty zatęskniły za słońcem i spacerami. Wędrując wokół przydomowych ogródków odkryły pierwsze kwiaty- oznaki nadchodzącej wiosny. Przypominaliśmy sobie ich nazwy: przebiśniegi, śnieżyce, krokusy,ranniki, a nawet stokrotki nieśmiało otwierały się do słonka. I choć piosenką żegnaliśmy już śniegowego bałwanka,po którym został tylko nos z marchewki i szal, to zima, niestety, wróciła. Postanowiliśmy pomóc wiośnie i zabraliśmy się do pracy. Przypomnieliśmy sobie co potrzebne jest roślinom do życia i przygotowaliśmy doniczki z ziemią, konewki z woda, oraz cebulki i nasiona. Ochoczo zabraliśmy się do pracy.
W ciepłą i pulchną ziemię posadziliśmy nasiona fasolki ozdobnej.
Paweł przygotował miejsce w doniczce na wypuszczającą już listki cebulkę (chyba czuła już wiosnę)
i pobiegł szybko umyć ręce do łazienki. Przesadziliśmy do większej doniczki wypuszczającego już pąki hiacynta. Na koniec dokładnie podlaliśmy nasze roślinki wodą z konewki. Obiecaliśmy dbać o nasz zielony ogródek.
A wiosny dalej nie widać! Co tu robić? Nasza pani opowiedziała nam jak dawniej ludzie czekali na wiosnę i wymyślili sposób na pożegnanie zimy i powitanie wiosny. Zastanawialiśmy się, dlaczego nikt nie żegna lata czy jesieni i nie wita na przykład zimy? Skrzaty , bez trudu, wymyśliły. że to dlatego bo zimą jest zimno, ponuro i gdy nie ma śniegu to i trudno wymyślić jakieś zabawy na dworze. Każdy ma już dosyć wkładania ciepłych ubrań, rękawiczek i ciężkich butów. Chętnie pobiegalibyśmy w leciutkich tenisówkach, sukienkach w kwiatki, i bluzeczkach na ramiączkach. Pojeździli na rowerze, pograli w piłkę a nawet potaplali się w basenie. Postanowiliśmy działać. następnego ranka na gałązce brzozy zawiesiliśmy bibułkowe kwiaty i wstążki. To był nasz „Goik”- symbol wiosny. Kolejnego ranka pomagaliśmy pani zrobić Marzannę zimową pannę i żartowaliśmy ze starszaków, które myślały, że to Czerwony Kapturek, bo miała czerwoną chusteczkę na głowie. A zima dalej nic. Wcale nie chce odejść. W pierwszy dzień wiosny znów powitała nas mroźnym porankiem. Po prostu nie da się wyjść z przedszkola by ją odpędzić. Wymyśliliśmy więc zabawę w „zielone”. Spacerowaliśmy po sali i wyszukiwaliśmy najbardziej zielonych przedmiotów. Na sygnał przynosiliśmy je do zielonej obręczy. Zgromadziliśmy dość sporą górkę zielonego: grzechotki, klocki, kubeczki, kredki,dinozaura, książki, pudełka,cymbałki, pałeczki, samochody i nawet pewną zieloną sarenkę. Każdy z nas wybrał ze zgromadzonych przedmiotów dwa takie, na których można zagrać. Paweł i Maciek stukali klockami w pudełka, Misia wybrała cymbałki. Hania i Oliwka grały na klockach. Berenika i Wikusia grzechotały na grzechotkach. Inne dzieci grały pałeczką na książce lub samochodzie, potrząsały klockami w kubeczkach. Tak utworzyliśmy wiosenną orkiestrę,która towarzyszyła nam przy piosence „Uciekaj zimo”. Oczywiście kilkakrotnie wymienialiśmy instrumenty. I co? I podziałało! Obudziliśmy! Co prawda jeszcze nie wiosnę ale przynajmniej słoneczko. Szybko ubraliśmy się i wyprowadziliśmy Marzannę „w pole”. No raczej do ogródka.
Maciek i Adrian dumnie nieśli nasz „Goiczek”.
Wesołym korowodem przeszliśmy wokół przedszkola do ogrodu i tu zgotowaliśmy naszej Marzannie zimny prysznic. No nie całkiem, bo woda była ciepła.
Głośno zawołaliśmy nasze zaklęcie. Zimę, zimę żegnamy
Wiosnę, wiosnę witamy
Marzannę przygonimy
Sypnęliśmy jeszcze Marzannie trochę śniegu na drogę. I mamy nadzieję, ze wróci do nas z bałwankiem „za roczek na sanki i na soczek”.
Więcej zdjęć w galerii.