Autor: Danuta Cichoń

Spacerkiem po Cieszynie

Korzystając z pięknej majowej pogody, Skrzaty postanowiły bliżej poznać nasze miasto. Rozpoczęliśmy od umiejscowienia go na mapie Polski. Ogromna mapa, która pojawiła się w naszej sali, zainteresowała nas kolorowymi obrazkami. Ciągle odnajdywaliśmy coś interesującego i zamęczaliśmy naszą panią pytaniami  –  „Co to takiego?” Ten duch mieszka na zamku w Ogrodzieńcu, smok w Krakowie pod Wawelem, rycerze na zamku w Dobrzyniu, Krzyżacy na zamku w Malborku. Skoczek narciarski, to przecież Adam Małysz i mieszka w Wiśle, a rotunda to zabytek naszego miasta. Wielokrotnie wracaliśmy do mapy wyszukując położenie naszego miasta, nazywając pobliskie góry – Beskidy, oraz graniczną rzekę Olzę. Poznaliśmy legendę o powstaniu naszego miasta i o cudownym kwiatku cieszyniance z zielonymi płatkami, oraz nasze regionalne tańce  „Grożony” i  „Zwodzony”. Opowiadaliśmy sobie o tym, co ciekawego jest w naszym mieście i do jakich miejsc zaprowadzilibyśmy znajomych.  Oczywiście, wszystko o czym opowiadaliśmy na zajęciach musieliśmy sprawdzić osobiście. Tak powstała trasa naszej wędrówki. Wyruszyliśmy więc na wielką wyprawę po Cieszynie.    Wąskimi uliczkami Nowego Miasta, które nowe to było kilkaset lat temu, doszliśmy do Studni Trzech Braci . Z ciekawością zaglądaliśmy do jej wnętrza i  od razu spostrzegliśmy wrzucone do studni pieniążki turystów, którzy chcieliby jeszcze raz odwiedzić nasze miasto.

Na ścianach Studni zauważyliśmy płaskorzeźbę przedstawiającą spotkanie trzech braci i od razu przypomniała nam się legenda o  Bolku, Leszku i Cieszku.

Dziwną uliczką Schodową, na której znajdowały się tylko schody dotarliśmy do starego młyna, który jeszcze za czasów dzieciństwa pani Danusi miał wielkie młyńskie koło.  Pani opowiadała nam o tym kole i rzece Młynówce i od razu przypomniały nam się zabawy w ogródku piaskowym kołowrotkiem.  Obejrzeliśmy także malownicze domki nad                    Młynówką tworzące „Cieszyńską Wenecję”, do których można się dostać tylko po maleńkich mostach.  I już naszą uwagę przykuły wysokie mury. Dowiedzieliśmy się,  że podobne mury okalały kiedyś nasze miasto i   broniły do niego dostępu nieprzyjaciołom. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dotarliśmy do Wzgórza Zamkowego. Dostępu do niego broniły nie tylko mury obronne, rzeka Olza, ale też wysokie baszty i Wieża Piastowska.                                                           

Z niedowierzaniem słuchaliśmy, że w tym zamku mieszkali prawdziwy książę i księżna z rodzinami. Tak jak my spacerowali po parku, modlili się w kościele Św. Mikołaja, czyli Rotundzie.

Wspinali się na Wieżę Piastowską, na której strażnicy pełnili wartę i pilnowali by nieprzyjaciel nie dostał się do miasta,ale także ostrzegali ludność przed pożarami.

  Po długiej wędrówce, mimo zmęczenia, nadszedł czas na zabawę w zamkowym parku. Nareszcie można było pobiegać do woli! Pobawić się w chowanego.

 

 

 

 

 

 

Pozrywać kwiatki.       i sprawdzić co się stanie gdy dmuchniemy w dmuchawiec? Jeszcze pamiątkowe zdjęcie przy wiklinowym rowerze wielkoluda.  Nie ominęliśmy zabytkowej armaty. Oczywiście musieliśmy sprawdzić jej wytrzymałość i obejrzeć każdy szczegół.

Maćka zaintrygowała kula wystająca z wylotu i zadawał tysiące pytań. Jak się tam dostała, z czego była zrobiona, jak ją odpalano itd. itp. Jeszcze tylko chwilkę popluskaliśmy się w zamkowej fontannie. Oczywiście każdy musiał sprawdzić czy woda jest na prawdę mokra.

Tego dnia bardzo zmęczeni wróciliśmy do przedszkola.

Ale to nie koniec naszych wędrówek po Cieszynie.  Na kolejną zaprosiliśmy młodszych kolegów. Pokazaliśmy im Rynek i Ratusz.

 

 

Przepłoszyliśmy kąpiące się w fontannie Św. Floriana gołębie.

 

Odwiedziliśmy pałac Larischów, który znaliśmy tylko od strony

parku. Bardzo zaskoczył nas jasny dziedziniec pałacu, na który zaprowadziła nas ogromna brama. Naszą uwagę przykuła kamienna ławeczka .

Oczywiście musieliśmy sprawdzić czy wygodnie się na niej siedzi.

 

Na koniec naszej wędrówki obejrzeliśmy kolorowy mural na tyłach pałacu.

 

 

 

Wielkanocne Śniadanko

W przedświątecznym tygodniu Skrzaty poznawały tradycje związane ze Świętami Wielkiej Nocy. Malowały pisanki, kleiły zajączki, uczyły się piosenki o cieszących się z nadchodzących świąt zwierzętach . Słuchały zabawnych opowiadań i wierszyków o jajkach, pisankach, babach i kotkach. W środę od rana pomagały pani w przygotowaniach do uroczystego śniadania, tym bardziej, że zaprosiliśmy na nie młodszych kolegów. Wykonaliśmy świąteczne stroiki- koszyki wypełnione pisankami kurczakami, cukrowym barankiem.Do wazoników z gałązkami bukszpanu włożyliśmy własnoręcznie wykonane ozdoby- zajączki i pisanki. Stoły nakryliśmy białymi obrusami, ozdobiliśmy wiosennymi serwetkami, przynieśliśmy odpowiednią ilość krzesełek dla naszych gości. Resztą zajęły się już  panie Halinka i Dorotka. My , w tym czasie, zaprosiliśmy naszych gości do wspólnej zabawy przy piosence.

Święta Wielkanocne cieszy się zajączek

Zerwał bukiet bazi, co rosły na łące.

Święta Wielkanocne cieszy się baranek

Zaraz pomaluje koszyczek pisanek

Święta Wielkanocne cieszy się kurczątko

I na obrus kładzie talerz ze święconką.

Po każdej zwrotce dzieci ochoczo naśladowały występujące w  niej zwierzątko.  Później podawaliśmy sobie w kole jaja , na szczęście ugotowane na twardo w rytm muzyki a na przerwę podskakiwaliśmy jak zające.  A ponieważ nasze brzuszki mruczały już,że pora na śniadanko, a na stołach pachniały już pyszności, szybciutko umyliśmy ręce i poszukaliśmy miejsca przy stole.

Apetyty dopisywały nam jak zwykle a z naszych talerzyków znikały tradycyjne przysmaki- jajeczka, szyneczka,serek oraz pyszne nowalijki, bo na deser czekała pyszna wielkanocna babka.

Po uroczystym śniadanku wróciliśmy do wspólnych zabaw. By spalić kalorie, urządziliśmy  sobie slalom z pisankami. Okazało się, że nie łatwo przenosi się pisankę na stołowej łyżce. Co rusz któraś lądowała na podłodze. Oto efekt. 

Ale pisanek mieliśmy pod dostatkiem w koszyku i zabawa trwała nadal.

Później, na prośbę zajączka, rysowaliśmy kurczątka zgodnie z jego instrukcją: Z jajeczka się urodziło. Główkę najpierw wychyliło, na dwie nóżki wyskoczyło… Czarne oczka otworzyło, dziobek mały rozchyliło, że jest głodne zakwiliło. W nagrodę zajączek podarował nam koszyk czekoladowych jajeczek. Oczywiście ukrył je między pogniecionymi papierkami. Ale dla nas to żadna przeszkoda!

Jajeczka smakowały wybornie

Czekamy na Ciebie, zajączku za rok. A może nas jeszcze raz odwiedzi w te święta.

Życzymy Wam, Kochani Rodzice, aby te Święta Wielkanocne wniosły do Waszych serc wiosenną radość i świeżość, pogodę ducha, spokój, ciepło i nadzieję

Więcej zdjęć w galerii.

 

Jak Skrzaty wiosnę budziły.

W marcu, po tygodniu mroźnych dni, Skrzaty zatęskniły za słońcem i spacerami. Wędrując wokół przydomowych ogródków odkryły pierwsze kwiaty- oznaki nadchodzącej wiosny. Przypominaliśmy sobie ich nazwy: przebiśniegi, śnieżyce, krokusy,ranniki, a nawet stokrotki nieśmiało otwierały się do słonka. I choć piosenką żegnaliśmy już śniegowego bałwanka,po którym został tylko nos z marchewki i szal, to zima, niestety, wróciła. Postanowiliśmy pomóc wiośnie i zabraliśmy się do pracy. Przypomnieliśmy sobie co potrzebne jest roślinom do życia i przygotowaliśmy doniczki z ziemią, konewki z woda, oraz cebulki i nasiona. Ochoczo zabraliśmy się do pracy.

W ciepłą i pulchną ziemię posadziliśmy nasiona fasolki ozdobnej.

Paweł przygotował miejsce w doniczce na wypuszczającą już listki cebulkę (chyba czuła już wiosnę)

i pobiegł szybko umyć ręce do łazienki. Przesadziliśmy do większej doniczki wypuszczającego już pąki hiacynta. Na koniec dokładnie podlaliśmy nasze roślinki wodą z konewki. Obiecaliśmy dbać o nasz zielony ogródek.

A wiosny dalej nie widać! Co tu robić? Nasza pani opowiedziała nam jak dawniej ludzie czekali na wiosnę i wymyślili sposób na pożegnanie zimy i powitanie wiosny. Zastanawialiśmy się, dlaczego nikt nie żegna lata czy jesieni i nie wita na przykład zimy? Skrzaty , bez trudu, wymyśliły. że to  dlatego bo zimą jest zimno, ponuro i gdy nie ma śniegu to i trudno wymyślić jakieś zabawy na dworze. Każdy ma już dosyć wkładania ciepłych ubrań, rękawiczek i ciężkich butów. Chętnie pobiegalibyśmy  w leciutkich tenisówkach, sukienkach w kwiatki, i bluzeczkach na ramiączkach. Pojeździli na rowerze, pograli w piłkę a nawet potaplali się w basenie. Postanowiliśmy działać. następnego ranka na gałązce brzozy zawiesiliśmy bibułkowe kwiaty i wstążki. To był nasz „Goik”- symbol wiosny. Kolejnego ranka pomagaliśmy pani zrobić Marzannę zimową pannę i żartowaliśmy ze starszaków, które myślały, że to Czerwony Kapturek, bo miała czerwoną chusteczkę na głowie. A zima dalej nic. Wcale nie chce odejść. W pierwszy dzień wiosny znów powitała nas mroźnym porankiem. Po prostu nie da się wyjść z przedszkola by ją odpędzić. Wymyśliliśmy więc zabawę w „zielone”. Spacerowaliśmy po sali i wyszukiwaliśmy najbardziej zielonych przedmiotów. Na sygnał przynosiliśmy je do zielonej obręczy. Zgromadziliśmy dość sporą górkę zielonego: grzechotki, klocki, kubeczki, kredki,dinozaura, książki, pudełka,cymbałki, pałeczki, samochody i nawet pewną zieloną sarenkę. Każdy z nas wybrał ze zgromadzonych przedmiotów dwa takie, na których można zagrać. Paweł i Maciek stukali klockami w pudełka, Misia wybrała cymbałki. Hania i Oliwka grały na klockach. Berenika i Wikusia grzechotały na grzechotkach. Inne dzieci grały pałeczką na książce lub samochodzie, potrząsały klockami w kubeczkach. Tak utworzyliśmy wiosenną orkiestrę,która towarzyszyła nam przy piosence „Uciekaj zimo”. Oczywiście kilkakrotnie wymienialiśmy instrumenty. I co? I podziałało! Obudziliśmy! Co prawda jeszcze nie wiosnę ale przynajmniej słoneczko. Szybko ubraliśmy się i wyprowadziliśmy Marzannę  „w pole”. No raczej do ogródka.

Maciek i Adrian dumnie nieśli nasz „Goiczek”.

Wesołym korowodem przeszliśmy wokół przedszkola do ogrodu i tu zgotowaliśmy naszej Marzannie zimny prysznic. No nie całkiem, bo woda była ciepła.

Głośno zawołaliśmy nasze zaklęcie. Zimę, zimę żegnamy

Wiosnę, wiosnę witamy

Marzannę przygonimy

Wiośnie się pokłonimy.

Sypnęliśmy jeszcze Marzannie trochę śniegu na drogę. I mamy nadzieję, ze wróci do nas z bałwankiem „za roczek na sanki i na soczek”.

Więcej zdjęć w galerii.

gorki